sobota, 4 października 2014

10 książek, które mnie kształtowały i (ują) w kolejności chronologicznej.

1. "Dzienniki 1,2,3" Witold Gombrowicz.- to książka, dzięki której w ogóle zaczęłam nawiązywać więź ze światem. Czytam ją, gdy czuje że "sto tysięcy duchów przydusiło nagle mego ducha" i robię i myślę, że będę robić to często.
 Próbka: "Wymagam od człowieka jedynie tego aby nie dal się ogłupić własnymi swymi mądrościami, aby jego światopogląd nie odbierał mu naturalnego rozumu, jego doktryna nie pozbawiła ludzkości, jego system nie usztywnił go i nie zmechanizował, jego filozofia nie uczyniła go tępym."

1.Biblia- jest jak zimny prysznic, przyśpiesza krążenie krwi. Mój dawny pies owczarek niemiecki jak się go lało wodą, to jego puszysta sierść przyklejała się do ciała, przez co kurczył się 5 krotnie i wyglądał jak taka brzydka, nieporadna, bezbronna kura. Potem na słońcu, jak z ogromnym wigorem zaczynał biegać i sechł to jego sierść nabierała niebywałej puszystości. Ze mną dzieje się podobnie jak czytam Biblie.

1. "Mały krajobraz ze śniegiem" i "Jakub von Gunten" Robert Walser. Pół życia spędził w psychiatryku, a nie czytałam książek od których biłaby taka wolność, wrażliwość, ekscytacja i połączenie ze światem.

1. "Wszystko co stałe, rozpływa się w powietrzu" Marshall Berman

Poetycko, osobiście i naukowo opisuje kondycje czlowieka w nowoczesnym świecie. Takie połączenie pisarza, poety i robotnika w jednym się nie zdarza. Poezja pracy.

"Być modernistą - twierdzę – to doświadczać osobistego i społecznego życia jako wiru, w którym należy odnajdywać swój świat i samego siebie w ciągłej dezintegracji i ciągłym odradzaniu, kłopotach i męce, wieloznaczności i sprzeczności: być częścią kosmosu, w którym wszystko co trwałe, wyparowuje. Być modernistą oznacza zadomowienie w tym wirze, aby jego rytm stał się naszym, aby poruszać się w jego prądach, których żar i szaleństwo pozwalają na poszukiwanie nowych form rzeczywistości, piękna, wolności, sprawiedliwości."


1. "Chwile istnienia" i "Do latarni morskiej" V.Woolf
Doskonale opisują różne stany bycia i odmienną perspektywę widzenia, gdy bohaterowie patrzą na to samo. Woolf potrafi świetnie uchwycić wibrację, która unosi się w pomieszczeniu podczas na przykład jedzenia kolacji.

1. "Krótka historia prawie wszystkiego" Ken Wilber. Tytuł brzmi jakby autor cierpiał na chorobę knowallstwa, ale tytuł to najgorszy element tej książki, reszta jest lepsza. Autor jest biologiem, ale przy okazji historykiem i literaturoznawcą i doskonale tłumaczy jak to się wszystko zazębia.

Te są prawie najważniejsze:

2. "The gift of imperfection" Brene Brown, zainspirowana Ted talkiem
bardzo dobre, praktyczne wskazówki jak nie być doskonałym. Ciężka mentalna praca unikać perfekcjonizmu i rozkochać się we własnych potknięciach. 

2. "The man who climbed up the stairs of life and found out they were cinema seats" Keren Cytter
  Cytter to beethoven języka. bawi się jak chce i czym chce, stylistyczne przezabawne arcydzieło.

2. "Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg" Nicholas Carr

Uważać trzeba na to cacko, jakim jest Internet. Skrót tej książki zrobiłam tu. Całość jak najbardziej zachwalam, promuje, pożyczam.

2. "Ekonomia dobra i zła" Tomas Sedlacek. Każdy wydaje pieniądze, więc trzeba gospodarować. I tak książka jest o tym jak ludzie sobie z tym radzili od czasów Gilgamesza (analizuje ten epos) po dzień jutrzejszy.

I żeby nie było, że to wszystko jest jakoś we mnie uwewnętrznione, oczywiście że nie. O wiele częściej nie czytam tych książek niż je czytam. O wiele częściej ich aura na mnie nie działa niż działa. Ale dobrze, że są i sobie można czytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz