1. Podległość/bycie pantoflem, w skrajnych przypadkach sługą
"Z choinki się urwałeś, Grucha? To dziwka. Jej się podobają faceci, których drukują na banknotach NBP. Z takimi trzeba krótko, bez przesadnej czułości, jak raz zauważy, że ma nad tobą władzę, to przegrałeś, Grucha. Babie trzeba założyć chomąto. Tak robili do XII wieku polscy chłopi. Zakładali babom chomąto i orali nimi pole." - Chłopaki nie płaczą |
Niewolnictwo jakim jest pantoflnictwo rodzi się ze specyficznie pojmowanej miłości. Jak mówiła prostytutka w "Notatkach z podziemia" Dostojewskiego "Miłość zawiera się w dobrowolnie przyznanym przez istotę kochaną przywileju tyranizowania jej". Takie wyobrażenie miłości sprowadza się do uprzedmiotowienia istoty kochanej. W ten sposób moglibyśmy powiedzieć ze jedna osoba zatriumfowała w związku, zdobyła dominacje, ale tym samym dominator znalazł się w trudnej sytuacji, gdyż pokochał podmiot, a teraz musi kochać przedmiot. Osoba dominowana rozmywa się, traci swoją tożsamość, samostanowienie, zaczyna w zestresowany sposób wyobrażać sobie jak powinna się zachować, jak spełnić oczekiwania dominatora i wydaje jej się że spełniając te potrzeby daje tej osobie kochanej najlepsze co może
2.chorobliwa zazdrość
Jest stanem w którym osoba zazdrosna sama podkopuje swoją pozycję i robi się nieatrakcyjna. Jeśli ta osoba wśród innych ładnych ludzi, czuje się zagrożona to właściwie zamienia się w kłębek strachu, lęku, niepewności. Wówczas tej osobie, o którą kłębek strachu jest zazdrosny, trudno dostrzec coś więcej niż kłębek lęku albo kłębek niepewności ;]
3.zakochanie
Jak pisze Sontag [1]: "Zakochanie się= uzależnienie, obsesja, wykluczenie innych, nienasycona potrzeba bliskości, paraliż zainteresować i aktywności. Miłosna choroba, gorączka (a więc uniesienie). Człowiek "wpada w sidła" miłości. Jest to jednak choroba specyficzna- jeśli już trzeba na nią zapaść, lepiej chorować często niż sporadycznie."
Czym jest zatem miłość czysta? Najlepszą definicję z jaką się spotkałam podał filozof Hegel
"Miłość oznacza w ogóle to że mam świadomość swej jedni z kimś innym, tak iż nie istnieję w sposób izolowany dla siebie, lecz osiągam swoją samowiedzę tylko poprzez rezygnację ze swego bytu dla siebie i przez uświadomienie sobie siebie jako własnej jedności z kimś drugim i jedności tego drugiego ze mną"
Interpretację tej definicji zaproponował Maciej Sosnowski [2]:
" Miłość jest powtarzaną próbą wychodzenia z izolowanej podmiotowości, która w swej izolacji rości sobie niekiedy pretensje do absolutności, do pełnej tożsamości ze sobą. Miłość jest w swoim ruchu przekracza jednostki negatywnym odniesieniem do tejże, a zarazem w negacji- jej afirmacją jako jednostki skończonej, żyjącej pośród innych jednostek, tzn. miłość jest produkowaniem siebie jako wzajemności (ogólności). (...) Napięcie sprzeczności przynależne w ten sposób miłości, jakkolwiek istnieje w nim przerażająca tendencja do unicestwienia subiektywnego podmiotu, jest władzą powołującą do życia- nieustannego samoznoszenia się wszelkiej tożsamości w sobie (...) Miłość jest samowykluczającym się pragnieniem-pragnieniem, które nie może się spełnić ostatecznie ani pochłonąć tego, czego pragnie, które musi się przed tym czymś zatrzymać i to coś innego w tym zatrzymaniu negatywnie zaafirmować, uznać."
Ja w moich relacjach staram się kontrolować czy pewne osoby nie wpływają na moje zachowanie w sposób znaczący. Czy jest w nich balance i czy traktujemy się jak naczynia połączone. I gdy odczuwam jakiś rodzaj dyskomfortu staram się o tym od razu mówić, te rozmowy same w sobie są dyskomfortem, ale przynajmniej rozwiązują problem. Najlepiej czuję się z osobami, z którymi mogę być najlepszą wersją siebie i wiem że te osoby mają przy mnie tak samo.
[1] S.Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, Kraków 2013, s.311.
[2] M.Sosnowski, Pokochać dialektykę, o pojęciu miłości w filozofii spekulatywnej z nieustającym odniesieniem do Sorena Kierkegaarda, Kraków 2011, s. 17-21.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz