Od pani która od roku w wolnym czasie siedzi przy washington square z tabliczką "free advice" i w ciągu trzech godzin gada z 30 osobami. nieźle co?
Advice is not about adding information, but rather chipping away at our fixed ways of being so that we are exposed to a new perspective. Once a new insight is achieved, we can brainstorm a plan of action that sets the self-discovered thoughts into action.
Self- discovery is much more powerful than receiving an answer from someone else.
cały artykuł tu
niedziela, 27 kwietnia 2014
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
półbóg Wittgenstein
Czytam "dzienniki" Wittgensteina. Święty człowiek, mój nowy autorytet moralny. Sam zaciągnął się do wojska podczas wojny "W. traktował wojnę jako możliwość zmiany siebie"
"zawarte w dziennikach wojennych Wittgensteina uwagi osobiste ukazują,że starał się zmienić swoje nastawienie do żołnierzy. Wittgenstein karci siebie, bo żywi do nich niechęć zamiast ich rozumieć. Zarzuca sobie prowadzenie niedobrego życia. Gdyby był dobrym człowiekiem- uważa- to, jaki jest świat nie byłoby dla niego źródłem irytacji, byłby wolny od lęków związanych z tym, co dzieje się w okół (...) W. wyróżnia się niezwykłą odwagą, zostaje odznaczony medalem za waleczność. Uwagi z tego okresu wyrażają nieustanne dążenie do uwolnienia się od słabości, wyzbycia się lęku. Często staje się cichą modlitwą. W. wiele razy nakazuje sobie by działać tak dobrze jak tylko potrafi, by ze wszystkich sił pomagać innym, pojawiają się też prośby o wsparcie i oświecenie zanoszone do Boga."
Na marginesie dodam, że w czasie wojny napisał jedno ze swoich najważniejszych dzieł "Traktat logiczno-filozoficzny."
niedziela, 13 kwietnia 2014
Odwieczny spór abstrakcyjnych modeli czyli liberalizm vs socjalizm
Zbliżają się wybory, żeby mieć czyste sumienie potrzebuję przemyśleć kwestie dobrego systemu na nowo.
Serdeczny kolega przesłał mi bardzo treściwy i dobrze napisany artykuł, w którym autor- Mirosław Dzielski stara się przemyśleć zagadnienie "wolności" i wskazać jak rozumieją je liberałowie i socjaliści- mówiąc bardzo ogólnie. Autor broni wolności od i krytykuje wolność do. Artykuł jest długi więc zachęcam do czytania tylko tych którzy chcą się zupełnie temu problemowi teraz oddać
http://www.omp.org.pl/artykul.php?artykul=106
Mnie w tym artykule najbardziej zainteresowała krytyka wolności "do", gdyż patrząc zdroworozsądkowo ludzie, którzy są głodni nie mają zbyt wiele wolności i zrobią wszystko oby tylko przetrwać. Przez co ludzie którzy są zdrowi i najedzeni mają więcej wolności, gdyż biologia ich nie determinuje. Zatem wydaje się zdroworozsądkowe, aby człowiek miał przynajmniej dostęp (wolność) do publicznej służby zdrowia, minimalnej płacy, która zapewni mu pożywienie i edukacji, która pozwoli mu zainteresować się światem w takim stopniu, aby mógł samodzielnie sobie w nim radzić. Pan Dzielski jednak krytykuje taką wolność, najdobitniej chyba w tym fragmencie.
PS. Doszłam do wniosku, że rozmowa na żywo o polityce jest gwałceniem spotkania towarzyskiego. Właściwie jedynym właściwym medium komunikacji dla polityki jest pismo. Kwestie najlepszego systemu najlepiej ustala się bez emocji, dowcipów czy jakiś rozpraszających zdarzeń. Wymiana solidnych argumentów- o to w tym chodzi. Z kolei nie jest najfajniejsze gdy spotkanie towarzyskie zamienia się w prezentowanie swoich racji. Ginie wówczas cała atmosfera, cały suto bądź nie zastawiony stół, wszystkie interesujące historie, które spotkały naszych rozmówców, rozmazują się barwne twarzyczki dysputantów, pozostaje jedynie OBÓZ LIBERAŁÓW i OBÓZ SOCJALISTÓW.
Serdeczny kolega przesłał mi bardzo treściwy i dobrze napisany artykuł, w którym autor- Mirosław Dzielski stara się przemyśleć zagadnienie "wolności" i wskazać jak rozumieją je liberałowie i socjaliści- mówiąc bardzo ogólnie. Autor broni wolności od i krytykuje wolność do. Artykuł jest długi więc zachęcam do czytania tylko tych którzy chcą się zupełnie temu problemowi teraz oddać
http://www.omp.org.pl/artykul.php?artykul=106
Mnie w tym artykule najbardziej zainteresowała krytyka wolności "do", gdyż patrząc zdroworozsądkowo ludzie, którzy są głodni nie mają zbyt wiele wolności i zrobią wszystko oby tylko przetrwać. Przez co ludzie którzy są zdrowi i najedzeni mają więcej wolności, gdyż biologia ich nie determinuje. Zatem wydaje się zdroworozsądkowe, aby człowiek miał przynajmniej dostęp (wolność) do publicznej służby zdrowia, minimalnej płacy, która zapewni mu pożywienie i edukacji, która pozwoli mu zainteresować się światem w takim stopniu, aby mógł samodzielnie sobie w nim radzić. Pan Dzielski jednak krytykuje taką wolność, najdobitniej chyba w tym fragmencie.
"W wyniku poczynań intelektualistów i polityków sprzeciwiających się podstawom społeczeństwa katalaktycznego (liberalnego-AF) rośnie stopniowo liczba ludzi, którzy rozumieją równość nie jako wynikającą z równości wobec prawa równość szans, ale jako równość rezultatów. Pojawia się w związku z tym silne dążenie do równości rezultatów gry rynkowej. Wyraża je właśnie idea sprawiedliwości społecznej. Znane wykładnie sprawiedliwości społecznej, takie na przykład jak: każdemu według jego potrzeb czy każdemu według jego zasług - napotykają nieprzezwyciężalne trudności teoretyczne sprowadzające się na ogół do tego, że nie ma obiektywnej miary zasługi czy potrzeby, że musi wobec tego być ktoś, kto zasługi i potrzeby ocenia. Tym kimś staje się z konieczności człowiek posiadający władzę. Tak więc próba wcielenia w życie idei sprawiedliwości społecznej niesie z sobą konieczność władzy człowieka nad człowiekiem na miejsce panowania prawa nad człowiekiem. Sprawiedliwość społeczna nie może więc funkcjonować i panować jako ogólna i jasna zasada. Funkcjonuje jako powszechna namiętność, powołując na swoją służbę silną władzę. Ma to wiele skutków, z których trzy wydają się szczególnie istotne. Po pierwsze w sferze obyczajów - ich zepsucie jako naturalny skutek niekontrolowanych namiętności; po drugie w sferze świadomości prawnej - właśnie jako brak zasad, które panują nad człowiekiem (jest to związane z zepsuciem obyczajów); po trzecie w sferze ekonomicznej - jako poważne nadwerężenie, a czasem i zupełne zniszczenie obiektywnej funkcji cen.
W wolnej gospodarce cena spełnia trzy funkcje: 1. informacyjną (na przykład informuje o opłacalności produkcji czy kupna danych towarów); 2. bodźcową (daje bodźce do produkcji czy do jej zaniechania, wskazuje najwłaściwsze surowce itp.); 3. dystrybucyjną (ten, kto dobrze produkuje czy dobrze umie sprzedać własną pracę czy zdolności, ma w wytworzonym przez społeczeństwo dochodzie większy udział)."
W skrócie ważne tezy z artykułu:
-równość szans i równość rezultatów to co innego
-sprawiedliwość a sprawiedliwość społeczna to co innego
-Totalizm jest ostatecznym rezultatem konstruktywistycznej pychy umysłu ludzkiego rojącego sny o własnej wszechmocy i wspartego na nienawiści do wolności.
-nie dobre intencje, ale odpowiednie środki służą rozwojowi społeczeństwa
-Konsumpcjonizm, o który niesłusznie oskarża się często społeczeństwo wolności, nie jest bowiem bynajmniej jego atrybutem. Przeciwnie, powstaje on jako pewne nastawienie społeczne w wyniku odejścia od ideału opartego na zasadach katalaktycznych, związanego przecież nie z konsumpcyjnym, ale przeciwnie - z produkcyjnym i twórczym nastawieniem.
PS. Doszłam do wniosku, że rozmowa na żywo o polityce jest gwałceniem spotkania towarzyskiego. Właściwie jedynym właściwym medium komunikacji dla polityki jest pismo. Kwestie najlepszego systemu najlepiej ustala się bez emocji, dowcipów czy jakiś rozpraszających zdarzeń. Wymiana solidnych argumentów- o to w tym chodzi. Z kolei nie jest najfajniejsze gdy spotkanie towarzyskie zamienia się w prezentowanie swoich racji. Ginie wówczas cała atmosfera, cały suto bądź nie zastawiony stół, wszystkie interesujące historie, które spotkały naszych rozmówców, rozmazują się barwne twarzyczki dysputantów, pozostaje jedynie OBÓZ LIBERAŁÓW i OBÓZ SOCJALISTÓW.
Dlaczego pijemy kawę?
Dzisiaj rano wyobraziłam sobie świat bez kawy. Jaki ogromny miałoby to wpływ na całą gospodarkę. Kawę pije chyba każdy, niektórzy więcej niż raz dziennie. Statystyki mówią, że 400mld filiżanek kawy wypijają rocznie mieszkańcy Ziemi, 4 filiżanki kawy dziennie wypija statystyczny Europejczyk. Jest to 2-gi co do wartości surowiec handlowy (po ropie naftowej).
Jako, że mam wrodzony strach przed wszelkimi uzależnieniami, staram się zmienić swoje podejście do tego napoju. Przestać traktować go jako podstawowy składnik z którego składa się mój dzień, zacząć traktować go jako smakołyk podczas spotkań z ludźmi. W zmianie mojego podejścia ważne okazało się pytanie-dlaczego w ogóle pijemy kawę?
Kawa jest przeciwieństwem łóżka. Łóżko jest naszym najbardziej zaufanym sanktuarium bezpieczeństwa. W łóżku zawsze wyglądamy dobrze, nasze włosy zawsze są wystarczająco czyste, każdy nasz humor jest znośny, każda czynność najbardziej akceptowalna i zrozumiała. Po kawę sięgamy, gdy czas opuścić spokojną, ciepłą, miękką jaskinię naszych fantazji i pobudzić się do życia. Przygotować na zmienne koleje losu, czasu i przestrzeni. Mnie osobiście kawa tak przyciąga bo wierzę w jej ocucające (kofeina itp) właściwości. Jednak większość smakoszy, którzy piją ją codziennie, podkreślają, że na nich ten napój nie działa, piją ją z przyzwyczajenia i dla smaku. Dlaczego zatem tak łatwo się do tego przyzwyczaić, skoro np. kawa nescafe w saszetce jest zwyczajnie niesmaczna? Dlaczego nie przyzwyczajamy się do jedzenia niedobrych lodów lulek?
Wydaje mi się, że kawa jest czymś tak fajnym, bo czuję, że to coś mojego, coś osobistego, coś co pracuje dla mnie i działa bezpośrednio na mnie. Jest to napój, który z całej różnorakiej masy słów, zdań, gestów, znaków, ludzi i miejsc, dostaje się do mojego wnętrza i wykonuje pracę w moim mózgu polegającą na pobudzeniu we mnie czegoś wewnętrznego, co sprawi, że pewne głębokie treści zaczną ze mnie tryskać bez zahamowań, czyli w skrócie pobudzę mnie do życia. Jest to taka chęć i wiara w odnalezienie łóżka w sobie.
PS. Ładna apologia łóżka
"Inscription for the ceiling of a bedroom"
by Dorothy Parker
Daily dawns another day;
I must up, to make my way.
Though I dress and drink and eat,
Move my fingers and my feet,
Learn a little, here and there,
Weep and laugh and sweat and swear,
Hear a song, or watch a stage,
Leave some words upon a page,
Claim a foe, or hail a friend –
Bed awaits me at the end.
Though I go in pride and strength,
I’ll come back to bed at length.
Though I walk in blinded woe,
Back to bed I’m bound to go.
High my heart, or bowed my head,
All my days but lead to bed.
Up, and out, and on; and then
Ever back to bed again,
Summer, Winter, Spring, and Fall –
I’m a fool to rise at all!
sobota, 12 kwietnia 2014
Rules of writing
By Kurt Vonnegut:
Newspaper reporters and technical writers are trained to reveal almost nothing about themselves in their writing. This makes them freaks in the world of writers, since almost all of the other ink-stained wretches in that world reveal a lot about themselves to readers. We call these revelations, accidental and intentional, elements of style.
These revelations tell us as readers what sort of person it is with whom we are spending time. Does the writer sound ignorant or informed, stupid or bright, crooked or honest, humorless or playful–? And on and on.
Why should you examine your writing style with the idea of improving it? Do so as a mark of respect for your readers, whatever you’re writing. If you scribble your thoughts any which way, your reader will surely feel that you care nothing about them. They will mark you down as an ego maniac or a chowderhead — or, worse, they will stop reading you.
The most damning revelation you can make about yourself is that you do not know what is interesting and what is not. Don’t you yourself like or dislike writers mainly for what they choose to show or make you think about? Did you ever admire an empty-headed writer for his or her mastery of the language? No.
So your own winning style must begin with ideas in your head.
.- 1. Find a Subject You Care About
Find a subject you care about and which you in your heart feel others should care about. It is this genuine caring, and not your games with language, which will be the most compelling and seductive element in your style.
I am not urging you to write a novel, by the way — although I would not be sorry if you wrote one, provided you genuinely cared about something. A petition to the mayor about a pothole in front of your house or a love letter to the girl next door will do.
2. Have the Guts to Cut
If a sentence, no matter how excellent, does not illuminate your subject in some new and useful way, scratch it out.- 3.Keep It Simple
As for your use of language: Remember that two great masters of language, William Shakespeare and James Joyce, wrote sentences which were almost childlike when their subjects were most profound. ‘To be or not to be?’ asks Shakespeare’s Hamlet. The longest word is three letters long. Joyce, when he was frisky, could put together a sentence as intricate and as glittering as a necklace for Cleopatra, but my favorite sentence in his short story ‘Eveline’ is just this one: ‘She was tired.’ At that point in the story, no other words could break the heart of a reader as those three words do. Simplicity of language is not only reputable, but perhaps even sacred. The Bible opens with a sentence well within the writing skills of a lively fourteen-year-old: ‘In the beginning God created the heaven and earth.’
W jakiej relacji jestem? O patologiach miłości.
Patologie miłości:
1. Podległość/bycie pantoflem, w skrajnych przypadkach sługą
3.zakochanie
Jak pisze Sontag [1]: "Zakochanie się= uzależnienie, obsesja, wykluczenie innych, nienasycona potrzeba bliskości, paraliż zainteresować i aktywności. Miłosna choroba, gorączka (a więc uniesienie). Człowiek "wpada w sidła" miłości. Jest to jednak choroba specyficzna- jeśli już trzeba na nią zapaść, lepiej chorować często niż sporadycznie."
Czym jest zatem miłość czysta? Najlepszą definicję z jaką się spotkałam podał filozof Hegel
"Miłość oznacza w ogóle to że mam świadomość swej jedni z kimś innym, tak iż nie istnieję w sposób izolowany dla siebie, lecz osiągam swoją samowiedzę tylko poprzez rezygnację ze swego bytu dla siebie i przez uświadomienie sobie siebie jako własnej jedności z kimś drugim i jedności tego drugiego ze mną"
Interpretację tej definicji zaproponował Maciej Sosnowski [2]:
" Miłość jest powtarzaną próbą wychodzenia z izolowanej podmiotowości, która w swej izolacji rości sobie niekiedy pretensje do absolutności, do pełnej tożsamości ze sobą. Miłość jest w swoim ruchu przekracza jednostki negatywnym odniesieniem do tejże, a zarazem w negacji- jej afirmacją jako jednostki skończonej, żyjącej pośród innych jednostek, tzn. miłość jest produkowaniem siebie jako wzajemności (ogólności). (...) Napięcie sprzeczności przynależne w ten sposób miłości, jakkolwiek istnieje w nim przerażająca tendencja do unicestwienia subiektywnego podmiotu, jest władzą powołującą do życia- nieustannego samoznoszenia się wszelkiej tożsamości w sobie (...) Miłość jest samowykluczającym się pragnieniem-pragnieniem, które nie może się spełnić ostatecznie ani pochłonąć tego, czego pragnie, które musi się przed tym czymś zatrzymać i to coś innego w tym zatrzymaniu negatywnie zaafirmować, uznać."
Ja w moich relacjach staram się kontrolować czy pewne osoby nie wpływają na moje zachowanie w sposób znaczący. Czy jest w nich balance i czy traktujemy się jak naczynia połączone. I gdy odczuwam jakiś rodzaj dyskomfortu staram się o tym od razu mówić, te rozmowy same w sobie są dyskomfortem, ale przynajmniej rozwiązują problem. Najlepiej czuję się z osobami, z którymi mogę być najlepszą wersją siebie i wiem że te osoby mają przy mnie tak samo.
[1] S.Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, Kraków 2013, s.311.
[2] M.Sosnowski, Pokochać dialektykę, o pojęciu miłości w filozofii spekulatywnej z nieustającym odniesieniem do Sorena Kierkegaarda, Kraków 2011, s. 17-21.
1. Podległość/bycie pantoflem, w skrajnych przypadkach sługą
"Z choinki się urwałeś, Grucha? To dziwka. Jej się podobają faceci, których drukują na banknotach NBP. Z takimi trzeba krótko, bez przesadnej czułości, jak raz zauważy, że ma nad tobą władzę, to przegrałeś, Grucha. Babie trzeba założyć chomąto. Tak robili do XII wieku polscy chłopi. Zakładali babom chomąto i orali nimi pole." - Chłopaki nie płaczą |
Niewolnictwo jakim jest pantoflnictwo rodzi się ze specyficznie pojmowanej miłości. Jak mówiła prostytutka w "Notatkach z podziemia" Dostojewskiego "Miłość zawiera się w dobrowolnie przyznanym przez istotę kochaną przywileju tyranizowania jej". Takie wyobrażenie miłości sprowadza się do uprzedmiotowienia istoty kochanej. W ten sposób moglibyśmy powiedzieć ze jedna osoba zatriumfowała w związku, zdobyła dominacje, ale tym samym dominator znalazł się w trudnej sytuacji, gdyż pokochał podmiot, a teraz musi kochać przedmiot. Osoba dominowana rozmywa się, traci swoją tożsamość, samostanowienie, zaczyna w zestresowany sposób wyobrażać sobie jak powinna się zachować, jak spełnić oczekiwania dominatora i wydaje jej się że spełniając te potrzeby daje tej osobie kochanej najlepsze co może
2.chorobliwa zazdrość
Jest stanem w którym osoba zazdrosna sama podkopuje swoją pozycję i robi się nieatrakcyjna. Jeśli ta osoba wśród innych ładnych ludzi, czuje się zagrożona to właściwie zamienia się w kłębek strachu, lęku, niepewności. Wówczas tej osobie, o którą kłębek strachu jest zazdrosny, trudno dostrzec coś więcej niż kłębek lęku albo kłębek niepewności ;]
3.zakochanie
Jak pisze Sontag [1]: "Zakochanie się= uzależnienie, obsesja, wykluczenie innych, nienasycona potrzeba bliskości, paraliż zainteresować i aktywności. Miłosna choroba, gorączka (a więc uniesienie). Człowiek "wpada w sidła" miłości. Jest to jednak choroba specyficzna- jeśli już trzeba na nią zapaść, lepiej chorować często niż sporadycznie."
Czym jest zatem miłość czysta? Najlepszą definicję z jaką się spotkałam podał filozof Hegel
"Miłość oznacza w ogóle to że mam świadomość swej jedni z kimś innym, tak iż nie istnieję w sposób izolowany dla siebie, lecz osiągam swoją samowiedzę tylko poprzez rezygnację ze swego bytu dla siebie i przez uświadomienie sobie siebie jako własnej jedności z kimś drugim i jedności tego drugiego ze mną"
Interpretację tej definicji zaproponował Maciej Sosnowski [2]:
" Miłość jest powtarzaną próbą wychodzenia z izolowanej podmiotowości, która w swej izolacji rości sobie niekiedy pretensje do absolutności, do pełnej tożsamości ze sobą. Miłość jest w swoim ruchu przekracza jednostki negatywnym odniesieniem do tejże, a zarazem w negacji- jej afirmacją jako jednostki skończonej, żyjącej pośród innych jednostek, tzn. miłość jest produkowaniem siebie jako wzajemności (ogólności). (...) Napięcie sprzeczności przynależne w ten sposób miłości, jakkolwiek istnieje w nim przerażająca tendencja do unicestwienia subiektywnego podmiotu, jest władzą powołującą do życia- nieustannego samoznoszenia się wszelkiej tożsamości w sobie (...) Miłość jest samowykluczającym się pragnieniem-pragnieniem, które nie może się spełnić ostatecznie ani pochłonąć tego, czego pragnie, które musi się przed tym czymś zatrzymać i to coś innego w tym zatrzymaniu negatywnie zaafirmować, uznać."
Ja w moich relacjach staram się kontrolować czy pewne osoby nie wpływają na moje zachowanie w sposób znaczący. Czy jest w nich balance i czy traktujemy się jak naczynia połączone. I gdy odczuwam jakiś rodzaj dyskomfortu staram się o tym od razu mówić, te rozmowy same w sobie są dyskomfortem, ale przynajmniej rozwiązują problem. Najlepiej czuję się z osobami, z którymi mogę być najlepszą wersją siebie i wiem że te osoby mają przy mnie tak samo.
[1] S.Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, Kraków 2013, s.311.
[2] M.Sosnowski, Pokochać dialektykę, o pojęciu miłości w filozofii spekulatywnej z nieustającym odniesieniem do Sorena Kierkegaarda, Kraków 2011, s. 17-21.
O zdobywaniu informacji z sieci i z papieru i związanym z tym problemem z myśleniem
Inspiracją do tego wpisu była książka Nicholasa Carra "Płytki umysł. Jak internet wpływa na mózg", którą bardzo polecam. W tym miejscu będę pisała o pewnych zjawiskach nie troszcząc się raczej o podawanie nazwisk badaczy
i szczegółowych analiz ich eksperymentów. Nie to żeby mi się nie chciało, po prostu troszczę się o zwięzłość wpisów.
Jeśli jednak ktoś potrzebuje "twardych" danych, wie gdzie ich szukać.
i szczegółowych analiz ich eksperymentów. Nie to żeby mi się nie chciało, po prostu troszczę się o zwięzłość wpisów.
Jeśli jednak ktoś potrzebuje "twardych" danych, wie gdzie ich szukać.
Seneka
Bycie w sieci zachęca nas do działań impulsywnych wątpliwej jakości. Bądź jaki mówi Nicholas Carr "Internet zmienia nas w szczury laboratoryjne, które ciągle naciskają różne dźwignie, aby dostać drobne granulki społecznego bądź intelektualnego pożywienia". Ostatnio na popularnym portalu społecznościowym jedna z moich koleżanek zamieściła zdjęcie swojej twarzy i gdy zobaczyła, że koleżanka z którą dawno się nie kontaktowała polubiła jej zdjęcie, napisała komentarz o treści "Aniu co u Ciebie?". Ania ze swej strony napisała drugi komentarz pod tym zdjęciem o treści "wszystko". Ja jako członek portalu dostaję taki pakiecik informacyjny- zdjęcie i dwa komentarza ("co u ciebie?" oraz "wszystko"). Czy one naprawdę chciały w ten sposób porozmawiać?! Nie sądzę. Co nie zmienia faktu, że niekiedy właśnie tak się ze sobą porozumiewamy.
W 2014r. informacje o nas i o świecie zdobywamy raczej ze stron internetowych aniżeli z książek. Może się to wydawać bez znaczenia, bo jedno i drugie medium komunikuje jakąś treść, a czytając właśnie o tą treść nam chodzi. Jednak już w 1962r. McLuhan, twórca pojęcia globalnej wioski, zauważył, że "zmiana zachodząca w formie danego medium, stanowi jednocześnie zmianę w niesionej przez nie treści." Nicholas Carr w swojej książce udowadnia, że korzystanie z Internetu, wywołuje pewne konsekwencje na poziomie neuronalnym.
"W mózgu czytelników książek szczególnie aktywne okazują się obszary związane z językiem, pamięcią i przetwarzaniem bodźców wizualnych, w niewielkim zaś stopniu obszary przedczołowe, które uczestniczą w podejmowaniu decyzji i rozwiązywaniu problemów (...) Wyszukiwanie i przeglądanie materiałów online aktywizuje obszary przedczołowe, aktywne również podczas rozwiązywania krzyżówek (...) Konieczność oceniania wartości poszczególnych linków i podejmowania kolejnych decyzji, w którą stronę podążać, przy jednoczesnym przetwarzaniu mnóstwa bodźców wymaga ciągłej koordynacji czynności umysłowych i dokonywania wyborów, co odciąga mózg od pracy polegającej na interpretacji tekstu"(s.153)
Czytanie tekstu w formie linearnej autor nazywa głęboką lekturą. To moment pełnej koncentracji, aktywnego skupienia, głębokiego myślenia, to podjęcie dialogu i nawiązanie więzi emocjonalno-intelektualnej autora z czytelnikiem. Podczas głębokiej lektury "cisza jest częścią znaczenia i umysłu".
Najbardziej dotkliwą różnicę między obydwoma sposobami czytania dostrzeżemy, gdy zwrócimy uwagę na efekty obydwu stylów lektury wpływające na procesy poznawcze- rozumienie i zapamiętywanie.
Na czym właściwie polega różnica? To pytanie sprowadza się do pytania o to, jak to się dzieję, że coś pamiętamy, czyli w skrócie jak pracuje nasza pamięć?
Psychologowie edukacyjni wyróżniają dwa rodzaje pamięci- krótkotrwałą i długotrwałą. Pierwsza przechowuje bieżące doznania, wrażenia i myśli zazwyczaj przez parę sekund. Pamięć długotrwała stanowi ośrodek naszego rozumienia. Przechowuje (później dowiemy się że nie chodzi o bierne składowanie jak w archiwum, ale aktywne) całą wiedzę o świecie, ale nie tylko suche fakty, ale przede wszystkim złożone koncepcje i pewne schematy poznawcze. Pamięć robocza, to szczególny typ pamięci krótkotrwałej, taki pomost, który przekazuje informacje z krótkotrwałej do długotrwałej. Co ważne "Uświadamiamy sobie, że coś było przechowywane w pamięci długotrwałej, dopiero gdy zostanie to przeniesione do naszej pamięci roboczej."
I teraz uwaga gorące zdanie dla tych wszystkich którym zależy na wysokim poziomie IQ, czyli dla wszystkich "Poziom naszej inteligencji zależy od naszej zdolności do przenoszenia informacji z pamięci roboczej do pamięci długotrwałej oraz wplatania ich w schematy myślowe". [na marginesie dodam, że autor ma ciekawą definicję inteligencji- rozszyfrowywanie mechanizmów rządzących światem oraz rozwiązywanie problemów praktycznych.]
Przenoszenie informacji do pamięci długotrwałej przypomina napełnianie wanny za pomocą łyżki wody. Jest to długotrwały proces, polegający na operowaniu na tym samym polu przez dłuższy okres czasu. Przypomina budowanie czegoś (domu) za pomocą małych części (cegieł), które są częścią większej całości. W przypadku głębokiej lektury, trzymając się metaforyki budowlanej, (załóżmy że będzie to lektura o budownictwie), skupiamy się na różnych szczegółach (materiałach budowlanychch), ale jednocześnie cały czas jesteśmy w jednym polu po którym się poruszamy, cały czas myślimy o pewnych całościach i o domu, który ma powstać. W internecie natomiast mamy do czynienia z budowaniem setki różnych domów jednocześnie, wówczas przenosimy do pamięci długotrwałej parę cegieł do każdego z setki domów, które nie tworzą żadnego spójnego i trwałego obrazu w naszej głowie. Następnie w procesie odpamiętywania, gdy spojrzymy na trzy białe cegły leżące obok siebie nie jesteśmy w stanie zrozumieć co to? po co? i jak tego użyć?
"Informacje, które wypływają do pamięci roboczej, nazywają się obciążeniem poznawczym. Gdy przekracza ono zdolności naszego umysłu do przechowywania i przetwarzania informacji, nie jesteśmy już w stanie zachować otrzymanych wiadomości, ani połączyć ich z tym, co już znajduje się w naszej pamięci długotrwałej- nie jesteśmy w stanie przełożyć nowo zdobytych danych na schematy poznawcze" Nasza zdolność koncentracji również zależy od pamięci roboczej, musimy pamiętać na czym się skupić. Wysokie obciążenie poznawcze potęguje rozproszenie, którego doświadczamy w danym momencie"
"Informacje, które wypływają do pamięci roboczej, nazywają się obciążeniem poznawczym. Gdy przekracza ono zdolności naszego umysłu do przechowywania i przetwarzania informacji, nie jesteśmy już w stanie zachować otrzymanych wiadomości, ani połączyć ich z tym, co już znajduje się w naszej pamięci długotrwałej- nie jesteśmy w stanie przełożyć nowo zdobytych danych na schematy poznawcze" Nasza zdolność koncentracji również zależy od pamięci roboczej, musimy pamiętać na czym się skupić. Wysokie obciążenie poznawcze potęguje rozproszenie, którego doświadczamy w danym momencie"
Właściwa praca naszej pamięci polega zatem na pielęgnowaniu pewnych myśli, odpamiętywaniu, żywieniu ich. Wspomnień się nie ma, wspomnienia się na bieżąco z każdym kolejnym przywołaniem tworzymy. Jak mówi niemieckie przysłowie "Einmal ist keinmal". Gdy przestaniemy zanużać się na dłuższy czas w jakieś określone rejony intelektualno-emocjonalne, będąc przekonani, że te gotowe pola semantyczne już na nas czekają w sieci i w każdej chwili możemy w niej zanurkować po jakąś informacje na 5 sekund, to będzie po prostu źle z naszym umysłem. Poleganie na pamięci komputera, czyli traktowanie internetu jak podręcznego archiwum naszego mózgu sprawia, że rezygnujemy z procesów konsolidacji informacji, które do nas docierają, czyli w rezultacie przestajemy myśleć, bo jak mówił William James "Łączenie jest tożsame z myśleniem". Nie powinniśmy zapominać że pamięć ludzka różni się do komputerowej stopniem zhierarchizowania i nieustającym procesem integrowania wspomnień. Jak pisze Nicholas Carr:
"Podlegające władzy bardzo dynamicznych sygnałów biologicznych, chemicznych, elektrycznych i genetycznych, wszystkie aspekty wspomnień ludzkich- sposób, w jaki powstają i są przechowywane, w jaki łączą się i są przywoływane- cechują się niemal nieskończoną stopniowalnością. Pamięć komputera zaś istnieje jako zwykłe bity, które wywodzą się z dwójkowego systemu liczbowego jedynek i zer oraz są przetwarzane przez niezmienne obwody, które mogą być wyłącznie albo otwarte albo zamkniętę. (...) O ile mózg sztuczny przyjmuje informacje i natychmiast je zachowuje w swojej pamięci, mózg ludzki przetwarza informacje jeszcze długo po tym, jak je przyjmie, zaś jakość wspomnień zależy od tego, jak dana informacja jest przetwarzana". Pamięć biologiczna jest żywa- w przeciwieństwie do pamięci komputera(...) wspomnienie istnieje w czasie;zmienia się wraz z ciałem. Akt przywoływania wspomnienia zdaje się ponownie rozpoczynać cały proces konsolidacji, włącznie z tworzeniem białek na nowe zakończenia synaptyczne"
Zaczęłam dbać o swój mózg, bo on jest naprawdę żywy. Myśle o nim jak o tamagotchi (był to mój pierwszy poważny krok w dorosłość) jak o zwierzątku którym muszę się opiekować. Staram się go nie przeciążać, nie zadawać mu zbyt wiele na raz, wyeliminować zupełnie problem multitaskingu, staram się koncentrować i angażować w każdy proces, w który wchodzę (świadomie lub nie).
Cały ten tekst jest właściwie próbą uporania się z problem multitaskingu, czyli wielozadaniowości. Nie znoszę dni w których Internet bez mojej chęci, woli i przyzwolenia wciąga i zamienia mnie w jelita świniaka, które strawią wszystko, co do nich wpłynie. Internet mnie rozrywa i zagraża mojej integralności. Pozwala mi znajdować się w wielu światach jednocześnie, ale w żadnym intensywnie. W sieci czuję się trochę jakbym jechała pociągiem przez wiele różnych miejscowości, kilkanaście miast przewija mi się przed oczami, dostrzegam jakieś różnobarwne szczegóły z życia mieszkańców i tym podobne. Ale gdy mój pociąg staje i pod koniec podróży jakiś miły człowiek spyta mnie przez jakie miejscowości przejeżdżałam i co widziałam, rozkładam ręce, albo opowiadam o jednej jakiejś obrazobórczej (łatwozapadającej w pamięć) historii.
Z tym, że mówiąc o złych skutkach Internetu, nie krytykuje samego medium a moją nieumiejętność korzystania z tego wynalazku. Internet jest dobrym źródłem nowych bodźców i daje niespotykaną dotąd możliwość zgłębiania wybranych tematów, ale tym samym wprowadza w określony stan mentalny- rachowania, oceniania, szybkiego reagowania. Jest też inny, bardziej kontemplacyjny styl myślenia, podczas którego nasza percepcja, pamięć, kreatywność i emocje są wyostrzone. To stan, który wywołuje między innymi głęboka lektura, o czym pisałam wyżej. (polecam także wyciszającą umysł strone www.calm.com).
"Współcześnie problem polega na tym że, tracimy naszą zdolność do zachowywania równowagi między tymi dwoma, bardzo różnymi stanami umysłu. pod względem mentalnym bowiem pozostajemy w ciągłym ruchu."
Zdecydowanie lepiej zanurzyć się i w 100% doświadczyć satysfakcji płynącej z pracy (definiowanej jako zadanie, które wykonuje się w samotności, które wymaga skupenia na sobie całej uwagi) i radości z odpoczynku, niż mieć taki nijaki praco-odpoczynek 24 godziny na dobę. Nicholas Carr po raz ostatni: "częste przerwy rozpraszają nasze myśli, osłabiają pamięć oraz sprawiają, że odczuwamy napięcie oraz niepokój".
Wypracujmy sobie własną etykę internetową.
PS. Polecam bardzo dobry, krótkometrażowy film (17min) o problemie multitaskingu
http://www.fastcocreate.com/
Subskrybuj:
Posty (Atom)