Kłamać znaczy oddalać się od świata w którym chciałoby się żyć i od osoby, którą chciałoby się być. I nie chodzi o grubokalibrowe "Nie,nie spałam z tym mężczyzną", a o codzienne powtarzane po tysiąckroć "tak chętnie pooglądam Twoje zdjęcia z wakacji (vs nie mam teraz humoru na oglądanie zdjęć, chciałabym pójść na basen" , "to było mocne (vs to było idiotyczne!)", "O jak miło cię widzieć (vs chciałabym Cię spotkać wczoraj albo jutro,tylko nie dzisiaj). Przelotne, pozornie nieistotne wyrażenie aprobaty, zmusza mnie do gimnastykowania się w przystosowywaniu do nadmuchanego świata, nadmuchanych ludzi z ich niedostępnymi mi problemami. Świat bezrefleksyjnego przytakiwactwa, w którym jest mi się trudno odnaleźć (oglądanie przypadkowych boleśnie nudnych zdjęć z wakacji) właściwie nie istnieje, bo jedyne co istnieje na ten moment to moja przegrzana od wymyślania planu ewakuacji głowa. Jest to czas zawieszanie egzystencji na czas wyjścia z bańki, w którą się weszło. Jest to czas biernego, nieznośnego wsłuchiwania się w to kim mogłabym się stać (ale się nie stałam), gdybym zdobyła się na ciut odwagi i dyskomfortu, który niekiedy przychodzi wraz z asertywnością. Przy czym ta odmowa może być jak wiadomo trudna, bolesna, franogenna, wyobcowująca, a może być też ciepła, miękka, przyjazna, uwalniająca, taka w której wszyscy rozmówcy czują się bezpiecznie.
Takie przerwy w życiu, potrafią je bardzo niebezpiecznie okroić i skrócić. Każde takie drobne przytłumienie prawdy jest "jak palec położony na brzmiącej strunie, zabija wibracje". A ta własna energia i te własne wibracje to przecież jedyne, co tak naprawdę mamy.
Takie przerwy w życiu, potrafią je bardzo niebezpiecznie okroić i skrócić. Każde takie drobne przytłumienie prawdy jest "jak palec położony na brzmiącej strunie, zabija wibracje". A ta własna energia i te własne wibracje to przecież jedyne, co tak naprawdę mamy.
wiem że to co piszę to banał, ale z tym banałem sobie radzę.. tak o
Co by było jakby był wykrywacz kłamstw?
Tak by było.
Dobra zieja! :D
OdpowiedzUsuń