środa, 8 czerwca 2016

Jeśli ciągle zgadzasz się z doktryną kościołów chrześcijańskich, to zapewne różnimy się w poniższych punktach


Jest pare punktów  w doktrynach kościołów chrześcijańskich, które powstrzymują mnie od życia takiego jakie intuicyjnie wydaje mi się najpełniejszą realizacją

1st Poza kościołem nie ma zbawienia. Niedzielna komunia jest warunkiem zbawienia.
 Co z dziećmi urodzonymi w Chinach, które nie mają fizycznej możliwości uczestniczenia we mszy świętej? Nie ma dla nich zbawienia? Ludzie innych wyznań sławią Boga językiem, który znają i jeśli jest zbawienie to dla nich też, czyli także poza kościołem.

2nd Po śmierci odbędzie się sąd ostateczny i Ci którzy zachowywali się cnotliwie będą zesłani do nieba Ci którzy w sposób grzeszny do piekła.

Takie myślenie nieuchronnie prowadzi do męczennicta. Znam to aż nazbyt dobrze z własnego przykładu i dwóch bliskich osób. Przyjemność kojarzyła mi się z grzechem.  Jeśli cnota to zbawienie, to jedzenie sushi , jeżdżenie po mieście w kółko i chlapanie ludzi wodą albo skakanie do wody na bombę tak żeby ochlapać dziewczyny nie miało sensu. Ciągle starałam się nakłonić kolegów, aby robić coś co dawałoby nam poczucie, że poświęcamy swoje życie w imię cnoty. Bez poświęcenia czułam że ściągamy na siebie piekło. To na poziomie rozumi, logiki, interpretacji reguł doktryny. Podskórnie wiadomo było przecież, że śmiech to zdrowie i że bezinteresowne nie prowadzącę donikąd żarty to takie ziemskie zbawienia od tego opresywnego świata. Jeśli przyjemność pochodzącą z całowania udało mi się rozumieć jako podszepty złego, tak rozkosz, którą dawały mi pyszne dowcipy pozostawała poza dobrem i złem. Dzięki tym żartom właśnie, nie wybrałam kariery męczennika.
I te teksty „Czekam na nagrodę w niebie” Czy po to żyjesz, aby czekać? Wolną wolę masz tylko tu na ziemi, po śmierci będzie po rybach, po śmierci Bóg niczego od Ciebie nie chce, nie oczekuje, Twoja wola i Twoje zadania realizować się muszą nie gdzie indziej, a na ziemii i tylko na ziemii. Myślenie o tym co będzie po śmierci jest jakby odsyłaniem Bogu życia mówiąc
- „Nie chce go, czekam na to co będzie po nim”.
- „Myślisz że po to Ci je dałem, żebyś go nie chiał i żebyś czekał, aż się skończy ” mógłby odpowiedzieć Bóg

3rd Sex tylko po oficjalnej ceremonii ślubu, kiedy partnerzy zdecydują, że będą razem póki śmierć ich nie rozłączy
Na tą decyzje coś się składa. Co? Pożądanie i miłość. Jakieś ceregielne blokowanie tej gry pożądania,bo to podszepty złego, nie wydaje mi się pomysłem godnym dobrej sprawy. Coś tak podstawowego i towarzyszącego człowiekowi w poniedziałek w świątek i w środę ma być tłumione po to żeby w sterylnych miodowych okolicznościach zostało rozładowane?! Traktować pożądanie jak coś, co ma być blokowane, a potem używane jako maszynka do produkcji dzieci*? Ten taniec zmysłów zamienić w maszynkę? Pożądanie to pomysł Boga i chce je traktować jako genialny pomysł, i używać w sposób równie genialny
 *(Z antykoncepcji także się spowiadamy w kościele)

Jak w takich warunkach przetrwać zazdrość
Tego jeszcze nie wiem



wtorek, 7 czerwca 2016

The simpsons from a heartbroken perspective


The Simpsons is the greatest comedy show ever made. The Simpsons is the story of all of us. When the martians come down and ask for Our History, I'm handing them all the seasons of The Simpsons on DVD, or whatever they watch stuff on.
We are all Bart--We all feel unappreciated, because people decide to focus on our flaws instead of our talents. We've been influenced by bad people, and been a bad influence. We all seek thrills that hurt us and those around us.
We are all Lisa-- We all feel unappreciated when we try to be the voice of reason and intelligence, and the people we love ignore us. We all feel like we're getting nowhere, despite our gifts. We all feel like we're trapped with people that'll never get us.
We are all Marge-- We all feel unappreciated when we try to voice concern, and the people we love write us off as a nag. We all feel like we're being smothered by our loved ones, to the point that we'll never develop our own personality.
We are all Homer--We all feel unappreciated when we don't deserve to. We're all mercurial and willfully ignorant. We all try to numb the pain of a life that'll never satisfy us, to the point of hurting our brains.
We are all Maggie (thank you for reminding me allthereis_isnothing)-- We all feel unappreciated because we feel unheard and easily forgotten. We all have talents that we feel no one can see. And, if you do as many drugs as I do, you probably fall down a lot.
They all never quite fit in, no matter how hard they try. They'll all never change.
We all have bad parents, we'll all be bad parents (the ones of us that have kids), and we all find romance in codependency.
Springfield is a human brain. Each inhabitant is a perfect representation of another piece of us.
Shelbyville is another human brain. We hate each other for no reason, even though we're exactly the same.
The Simpsons evolved American society. They got us talking about corruption on both sides of American politics, gay rights, good and bad parenting, good pet ownership, the ethics of vegetarianism, the tropes in our entertainment, and just about everything else.
The best animators (like Brad Bird) and the best comedy writers worked on The Simpsons, so their template acts as a perfect example for how to write comedy and animate--to the point that EVERYONE's "ripped them off".
But the beauty of The Simpsons is that they "ripped off" everything they did. The beauty of The Simpsons is that we are all the same, and everything's been done before, so you might as well create and express yourself freely.
We are Springfield. We are Simpsons. Matt Groening is a God. Dan Castallaneta, Yeardley Smith, Nancy Cartwright, Julie Kavner, Hank Azarea, and Harry Shearer are some of the best satirists, improvisers, and voice actors who ever lived.
Drop acid and watch The Simpsons everybody. Now is the time of The Simpsons. God bless The Simpsons.
NOTE: As a superfan I can't claim a definite "favorite episode" but the episode Bart Gets An F is definitely one of the best. The first episode of season 2. It perfectly illustrates all the frustrations felt by all creative, stupid, and flawed people. What's one of your favorites??
NOTE: Pfft, they're eating this up over at /r/drugs, you guys are squ-aaaares! Nevermind, y'all're cool people!

https://www.reddit.com/r/television/comments/3pa8ns/ive_been_eating_lsd_and_watching_the_simpsons_for/

poniedziałek, 6 czerwca 2016

It's so science


In being simple, honest, and straightforward, nothing much happens


He discovers that in being simple, honest, and straightforward, nothing much happens: he speaks the speakable, whereas what we are looking for is the as-yet unspeakable, the as-yet unspoken
The not-knowing is not simple, because it’s hedged about with prohibitions, roads that may not be taken