niedziela, 25 maja 2014

Wicked world

wicked world piosenka

Wczorajsze wydarzenia mną wstrząsnęły.
Widziałam agresywnego chłopaka w szeleszczących spodniach, który kopał (prostując nogę i zadzierając palce do góry) swoją dziewczynę w brzuch. Ludzie w metrze dopiero po trzecim kopnięciu zareagowali,  6 chłopaków się naradziło i postanowili wypchnąć go z metra. Ja i pasażerowie koło mnie nie zareagowaliśmy, część siedziała niewzruszenie, część się wahała.
Na imprezie na której się później znalazłam spotkałam dziewczynę, która na pytanie o czym myśli przez cały dzień odpowiedziała "O tym co wszyscy", a później zupełnie szczerze, że o sexie, dużo o jedzeniu i "bardzo lubię spać, sen jest ważny". Inny chłopak jak podeszłam porozmawiać, zaczął rozpinać rozporek i wzrokiem pokazywał że to tam powinnam się patrzeć. Potem zaczął puszczać pantere, i zajął się odpowiadaniem ludziom, że nie zmieni muzyki, bo ma ochotę na tą. Gdy spytałam jego współlokatora o to czy nie chce czasem z nim porozmawiać o jego podejściu, uśmiechnął się wylajtowanie i odpowiedział "co mam z nim wspólnego, niech robi co chce."  A jednak mamy z nim coś wspólnego skoro musieliśmy wyjść na balkon, żeby nie słuchać pantery.

Wszystko jest połączone.
Muszę przemyśleć socjalistyczne poglądy,
agresja na moim podwórku to agresja w moim życiu. Płacąc na edukacje szybkich chłopaków, płacę tym samym za edukację moich dzieci, które ich spotykają.

wicked world

czwartek, 8 maja 2014

I am liar

Kłamać znaczy oddalać się od świata w którym chciałoby się żyć i od osoby, którą chciałoby się być. I nie chodzi o grubokalibrowe "Nie,nie spałam z tym mężczyzną", a o codzienne powtarzane po tysiąckroć "tak chętnie pooglądam Twoje zdjęcia z wakacji (vs nie mam teraz humoru na oglądanie zdjęć, chciałabym pójść na basen" , "to było mocne (vs to było idiotyczne!)", "O jak miło cię widzieć (vs chciałabym Cię spotkać wczoraj albo jutro,tylko nie dzisiaj). Przelotne, pozornie nieistotne wyrażenie aprobaty, zmusza mnie do gimnastykowania się w przystosowywaniu do nadmuchanego świata, nadmuchanych ludzi z ich niedostępnymi mi problemami. Świat bezrefleksyjnego przytakiwactwa,  w którym jest mi się trudno odnaleźć (oglądanie przypadkowych boleśnie nudnych zdjęć z wakacji) właściwie nie istnieje, bo jedyne co istnieje na ten moment to moja przegrzana od wymyślania planu ewakuacji głowa. Jest to czas zawieszanie egzystencji na czas wyjścia z bańki, w którą się weszło. Jest to czas biernego, nieznośnego wsłuchiwania się w to kim mogłabym się stać (ale się nie stałam), gdybym zdobyła się na ciut odwagi i dyskomfortu, który niekiedy przychodzi wraz z asertywnością. Przy czym ta odmowa może być jak wiadomo trudna, bolesna, franogenna, wyobcowująca, a może być też ciepła, miękka, przyjazna, uwalniająca, taka w której wszyscy rozmówcy czują się bezpiecznie.
Takie przerwy w życiu, potrafią je bardzo niebezpiecznie okroić i skrócić. Każde takie drobne przytłumienie prawdy jest "jak palec położony na brzmiącej strunie, zabija wibracje". A ta własna energia i te własne wibracje to przecież jedyne, co tak naprawdę mamy.

wiem że to co piszę to banał, ale z tym banałem sobie radzę.. tak o



Co by było jakby był wykrywacz kłamstw?

Tak by było.